W ostatnich dniach Lewica, PO, Polska2050 i PSL zawarły pakt senacki. Niestety okazuje się, że PO postanowiło wystawić w wyborach do Senatu skrajnych fundamentalistów, pogardzających prawami człowieka.
Kandydować ma Jan Filip Libicki. Bogumił Kolmasiak z Akcji Demokracja przypomina jego słowa: „Homoseksualizm to realizowanie swojej seksualności niezgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy. (…) Dlatego homoseksualizm można uznać za pewne wynaturzenie”. Oraz: „“Jeśli chodzi o aborcję, dla mnie nie ma czegoś takiego, jak prawo kobiety.”
Kandydować ma również Jan Maria Jackowski, były członek PiS, który głosował w Senacie za wieloma rujnującymi praworządność ustawami. Stwierdził o też swego czasu, iż: „Tak jak w marksizmie było ciemiężenie klas społecznych, tak teraz mamy rzekomo ciemiężone osoby nieheteroseksualne, które głośno krzyczą, że rzekomo są dyskryminowane i domagają się specjalnych osłon.”
Zadanie odsunięcia PiS od władzy nie może usprawiedliwiać wprowadzania do Senatu skrajnych ideologów religijnych, którzy ponad wiedzę naukową i prawa człowieka stawiają własne uprzedzenia i własny fanatyzm.
Przypominam, że większość Polek_ów opowiada się za prawem do aborcji i za związkami partnerskimi. Są wśród nich niemal wyłącznie wyborczynie_cy opozycji. Donald Tusk wystawiając takie osoby na wspólnych listach dowodzi, że wbrew temu, co mówi, nie interesują go poglądy społeczeństwa na ten temat.
Co więcej, wprowadzanie do Senatu skrajnych ideologów, którzy formalnie nie należą do PO może być sposobem na utrącenie w Senacie ustaw o legalizacji aborcji, o związkach partnerskich czy równości małżeńskiej. Nie można być wiarygodnym politykiem obiecując prawo do aborcji i wprowadzając do Senatu wrogów praw kobiet. Nie można być wiarygodnym politykiem obiecując (tylko!) związki partnerskie i wprowadzając do Senatu homofobów.
Wszystko to zdaje się być powtórzeniem błędów z poprzednich lat i będzie skutkować zniechęceniem do list senackich wyborczyń_ów, którzy nie uważają za stosowne, by popierać skrajnych fundamentalistów religijnych. Efektem może być utrata większości w Senacie – do tego mogą doprowadzić działania Tuska.
Istnieje jednak także moralny aspekt całej sprawy. Czy naprawdę w 2023 roku istnieje w polskiej przestrzeni publicznej miejsce dla homofobek_ów, osób sprzeciwiających się prawom kobiet czy – jak pewien kandydat PSL do Senatu – walczących z in-vitro? Czy postęp moralny, który dokonuje się na całym świecie, ma nie dotyczyć Polski tylko dlatego, że Donald Tusk mentalnie pozostał we wczesnych latach dwutysięcznych?
Jestem tym oburzony, zniesmaczony i zniechęcony. Donald Tusk pracuje na trzecią kadencję PiS, ponieważ popełnia te same błędy, które popełniała PO w 2015 i w 2019 roku. I nie będzie to, jak zwykle, „wina lewicy”.